Wiera smażyła kotlety, gdy do kuchni wszedł mężczyzna. “Wiero, musimy porozmawiać”, stanowczo oświadczył Krzysztof. “Mów”, rzuciła kobieta, nie odrywając wzroku od patelni.
“Może usiądziesz i wysłuchasz jak człowiek?” w głosie Krzysztofa zabrzmiała irytacja. “Nie mam czasu, muszę pilnować kotletów”, odparła żona. “Co chciałeś mi powiedzieć?”
“Ja” Krzysztof się zawahał, szukając słów. “Poznałem inną kobietę Odchodzę od ciebie!”
“Gratuluję. Naprawdę się cieszę!” spokojnie odpowiedziała Wiera.
“Co znaczy gratuluję? Co znaczy cieszysz się?” mężczyzna spojrzał na żonę z niedowierzaniem. Ale nawet nie podejrzewał, co Wiera właśnie knuje.
* * *
“Szczerze mówiąc” przyjaciółka zamilkła na chwilę, jakby bała się powiedzieć za dużo. “Nadal nie rozumiem, jak mogłaś na to pójść? To przekracza wszelkie granice, Wiero!”
“Granice czego? Dobra czy zła?”
“No wiesz, to zależy, jak na to spojrzeć.”
“Niezależnie od tego, jak patrzysz” uśmiechnęła się Wiera. “Liczy się efekt. A efekt mam świetny. Dostałam to, czego chciałam!”
“Mimo wszystko” sąsiadka spochmurniała. “Negatywne konsekwencje na pewno się pojawią”
“Nie zapeszaj!” Wiera nie wytrzymała. “Jak przyjdą, to się z nimi zmierzymy. Teraz mam czas radości i prawdziwego zwycięstwa! Więc nie psuj mi święta!”
Sąsiadka obrażona wzruszyła ramionami i odwróciła się, udając, że bardzo ją zainteresował widok za oknem.
* * *
Wszystko zaczęło się tamtego wieczoru, gdy mąż Wierki wrócił z pracy i, starając się ukryć zakłopotanie, powiedział:
“Musimy porozmawiać”
Wiera wewnętrznie się skuliła. Czekała na to od dawna. Wreszcie nadszedł ten moment.
“Mów” rzuciła, przewracając kotlety na patelni.
“Może usiądziesz i wysłuchasz jak należy?” w głosie Krzysztofa pojawiła się irytacja. “Czy mam gadać do twoich pleców?”
“Nie mam czasu siedzieć, kochanie” spokojnie odparła Wiera. “Za chwilę Krzyś zacznie wołać: mamo to, mamo tamto. Więc nie marnujmy czasu. Co chciałeś mi powiedzieć?”
“Ja” Krzysztof się zająknął, ledwie dobierając słowa. “Poznałem inną kobietę”
“I?” Wiera nawet się nie odwróciła, zajęta kotletami. “Co dalej?”
“Wyłącz tę patelnię!” wybuchnął Krzysztof, tracąc cierpliwość. “Słyszysz, co mówię?! Kocham inną!”
“Słyszę” Wiera w końcu spojrzała na mężczyznę. “Gratuluję.”
“Co?!” Krzysztof nie mógł uwierzyć. Spodziewał się wszystkiego, tylko nie tej obojętności.
“Ciszej, dzieci wystraszysz” Wiera zachowała zimną krew, jakby wcale się nie zdziwiła.
“Wiedziałaś?” wyszeptał Krzysztof.
“Nie, nie wiedziałam” Wiera lekko pokręciła głową. “Ale się domyślałam.”
“Miałaś przeczucie?”
“Oczywiście. A ty nie domyśliłbyś się, gdybym wracała z pracy godzinami później? Gdybym ciągle chowała telefon? Albo gdybym zaczęła spać w innym pokoju pod byle pretekstem? Krzysiu każdy czuje, kiedy przestaje być kochany.”
“To dlaczego milczałaś?” spytał Krzysztof już spokojniej.
“Cóż” Wiera przymrużyła oczy. “Ty mnie prosiłeś o rękę, więc i zakończenie związku też należało do ciebie.”
“Po co tak?”
“A jak? Gdybyś chciał tylko romansu, dalej byś ukrywał. Skoro zacząłeś tę rozmowę, to już podjąłeś decyzję. Więc nie martw się, mów śmiało”
Krzysztof patrzył na żonę i nie poznawał jej. Tyle spokoju, godności. Spodziewał się łez i histerii.
“Mówiąc krótko mam propozycję”
“Bardzo mnie to ciekawi” Wiera usiadła na taborecie i wbiła w niego wzrok.
“Policzyłem Mamy kredyt Ty sama nie dasz rady go spłacać, nawet z alimentami”
“A kwestia rozwodu już nie podlega dyskusji?” w głosie Wierki pojawił się metaliczny ton, którego Krzysztof nie zauważył.
“O czym tu dyskutować?” machnął ręką. “Przecież wiadomo, że mi nie wybaczysz.”
“No tak” Wiera się uśmiechnęła. “Znasz mnie jak własną kieszeń”
“Więc tak” Krzysztof znów nie wyłapał podstępu. “Będzie lepiej, jeśli ty się wprowadzisz do swojego kawaleraka, a ja zostanę tutaj.”
“A dzieci?”
“Co dzieci? Pojadą z tobą, oczywiście” odparł mężczyzna.
“Czyli ja z dwójką dzieci mam się wpakować na osiemnaście metrów, a ty z nową miłością zostajesz w naszym trzypokojowym mieszkaniu?”
“No tak. Ty nie dasz rady płacić kredytu. To oczywiste. I tak zawsze ja go spłacałem” wyjaśnił Krzysztof, zdziwiony, że Wiera tego nie rozumie.
“Rozumiem” Wiera wstała. “Muszę to przemyśleć.”
Wyszła na balkon.
“Proszę bardzo, myśl sobie” Krzysztof zaśmiał się pod nosem. “Co tu myśleć?”
Gdy Wiera była na balkonie, Krzysztof nabił sobie talerz kotletami, ziemniakami z multicookera i zabrał się do jedzenia.
Nie zdążył skończyć.
“Zgadzam się” oznajmiła Wiera, wracając do kuchni. “Ale pod jednym warunkiem.”
“Jakim jeszcze?” Krzysztof uśmiechnął się protekcjonalnie.
“Zostaniesz w tym mieszkaniu ze swoją nową miłością i naszym synem. A my z córką się wyprowadzimy.”
“Co?!” twarz mężczyzny wykrzywiła się w zdumieniu. “Chcesz podzielić dzieci?!”
“Tak. A co w tym złego?” spokojnie odparła Wiera. “Dzieci są wspólne, odpowiedzialność też. Niech syn, którego tak pragnąłeś, zostanie z tobą. Córka ze mną. Uważam, że to sprawiedliwe.”
“Oszalałaś?! Jak można dzielić dzieci? To nie meble!”
“Oczywiście” Wiera była nieugięta. “Więc ja mam je ciągnąć do końca życia, a ty będziesz






